tel. 661-709-005

Uwaga! Ostrzeżenie przed wyłudzeniami...

01 grudnia 2020

Poniższy tekst (także w wersji audio) zamieszczamy dzięki uprzejmości: Tygodnika Polityka oraz autorki: Violetty Krasnowskiej.

 

Mamy nadzieję, że uda się poprzez poniższy artykuł uczulić i uodpornić Państwa na próby wyłudzeń pieniędzy typu: na wnuczka i im podobnym.

 

Artykuł pochodzi z Polityka 27.2019 (3217) z dnia 02.07.2019; Społeczeństwo; s. 37

 

Oryginalny tytuł tekstu: "Wkręcają i wyłudzają".

Zdjęcie ilustrujące artykuł pochodzi z serwisu Pixabay.com

 

Zapraszamy do pobrania pliku z wersją audio artykułu.

 

Nowe oszustwa: na wypadek


Jest lato, czas wyjazdów i wypadków. Wykorzystują to przestępcy. Nie pomagają akcje informacyjne – każdy dzień to kolejni oszukani „na wypadek” czy „na policjanta”. Interes tak się rozrósł, że gangi szukają ludzi do pracy przez ogłoszenia.

 

Może każdy rozhisteryzowany kobiecy głos jest podobny? – zastanawia się Hanna, specjalistka marketingu w dużej korporacji w Warszawie. Jej mama, emerytowana lekarka z Trójmiasta, gdy odebrała telefon i usłyszała kobiecy szloch, była pewna, że to jej córka. – Haniu, co się stało?! – krzyknęła w słuchawkę. Oszustka podająca się za Hannę szlochała: – Miałam wypadek, zabiłam kobietę na przejściu, leżę w szpitalu, będę miała zaraz jakąś operację, była u mnie policja, jest rodzina osoby zabitej. Błagała „rodziców”, żeby wyjęli wszystkie pieniądze. Trzeba je za pośrednictwem policji przekazać rodzinie ofiary. Wtedy poszkodowani nie wniosą skargi. I jeszcze wezwanie: Mamusiu, błagam, nie rozłączaj się, ja się boję, do nikogo nie dzwoń, błagam.

 

– To było psychologicznie świetnie rozegrane – przyznaje Hanna. – Mama zadzwoniła tylko do taty po pieniądze. Przejął rozmowy na swoją komórkę. Był przekonany, że kontaktuje się z policjantem i prokuratorem na przemian i z płaczącą kobietą, którą brał za córkę.

 

– Statecznemu, zdroworozsądkowemu inżynierowi, gdy usłyszał słowa córki: pomóż mi, wyłączyła się logika – tłumaczy ojca Hanna. Wypłacił oszczędności całego życia – 150 tys. zł. I zgodnie z poleceniami, jakie dostawał przez telefon (rozmówcy nie pozwalali mu się rozłączyć), zawiózł pieniądze pod podany adres i na hasło „Hania, wypadek” oddał je stojącemu na chodniku mężczyźnie. – Z nerwów ta cała kasa mu się wysypała na ulicę, zbierał przy nim te pieniądze i mu to wszystko dał – opowiada Hania.

 

Ale to nie był koniec. Po chwili w telefonie usłyszał, że potrzeba więcej pieniędzy. Pożyczył więc od babci środki, które miała odłożone na pogrzeb. W tym momencie mama zadzwoniła do partnera Hanny, żeby mu powiedzieć o wypadku.

 

Ten odparł, że przecież widział się z nią 10 minut temu, poszła na spacer z psem. Żadnego wypadku nie było. Zadzwoniła do męża i rzuciła szybko: – To są oszuści, już nie dawaj tej drugiej kasy. – Tata rozpłakał się z ulgi, że nikogo nie zabiłam – mówi Hanna.

 

W tym samym czasie 82-letni stateczny pan w Mińsku Mazowieckim odebrał podobny telefon: wypadek, córka, połamany nos, nie może mówić, krew. – Powiedzieli mu, że są z policji, są w szpitalu w Warszawie, że moja siostra potrąciła jakąś kobietę – opowiada jedna z córek starszego pana. – Ale że ta kobieta nie będzie zakładała sprawy pod warunkiem, że dogadają się pod względem finansowym. I że propozycja to 35 tys. zł.

 

Starszy pan powiedział, że nie może od razu zapłacić. Nie dysponuje pełną kwotą. – To niech pan da tyle, ile jest, na razie – usłyszał. Wpłacił wszystko –15 tys. zł na podany numer konta z danymi właściciela. Zapamiętał imię, bo rzadkie: Erwin. Później w trakcie śledztwa okazało się, że takie samo imię pojawiło się już niedawno w podobnej sprawie oszustwa w niedalekim Halinowie. Wygląda to na większą akcję jednej grupy.

 

Kto się da oszukać

Lato i wakacje to dla oszustów wyłudzających pieniądze „na wypadek” szczyt sezonu. Bliźniaczo podobne zgłoszenia mnożą się. Żory: kobieta była pewna, że to głos córki. – Brzmiała identycznie – mówiła później policjantom. Dlatego od razu uwierzyła w historię o spowodowanym przez dziecko śmiertelnym wypadku drogowym. Straciła oszczędności życia – 20 tys. zł. Legnica, Piła – to samo. Nie ma województwa, które oszuści zostawialiby w spokoju. Ostatnio na celowniku jest Białystok. Tylko jednego dnia, 24 czerwca, pięć zgłoszeń o telefonach od oszustów.

 

W Komendzie Rejonowej Policji Warszawa Mokotów, obejmującej obszar pół miliona mieszkańców, nie ma dnia bez próby wyłudzenia. Obok oszustwa „na wypadek” modny staje się kant „na policjanta”. W obu – zwracają uwagę funkcjonariusze – chodzi o wywołanie poczucia strachu. W pierwszym przypadku o najbliższych, w drugim – o majątek. Na obszarze działania Komendy Stołecznej Policji dokonano 429 takich oszustw w ubiegłym roku na łączną kwotę prawie 22,5 mln zł, rekord wśród województw. Nie pomagają apele i kampanie informacyjne.

 

W odpowiedzi na nie oszuści wprowadzili do swoich programów metodę weryfikacji dzwoniącego „policjanta”. Proponują wybranie podczas rozmowy na klawiaturze telefonu nr 112 i spytanie, czy taki funkcjonariusz pracuje w służbach. To tylko trik. Mimo wykręcenia 112 połączenie z oszustami trwa. Tożsamość pierwszego przestępcy potwierdza siedzący obok jego kompan.

Według najświeższych statystyk policyjnych liczba zgłoszonych usiłowań, czyli nieudanych prób takich oszustw, przekracza 4 tys. w roku. Udanych wyłudzeń było ponad 1,5 tys. na łączną sumę ponad 63 mln zł w 2018 r. To aż o 10 mln więcej niż rok wcześniej. Tyle ludzie oddali cwaniakom z samych tylko oszustw „na wypadek” i „na policjanta”.

 

Aspirant sztabowy Robert Koniuszy z Komendy Rejonowej Policji Warszawa Mokotów podczas jednej z dzielnicowych debat o bezpieczeństwie przeprowadził eksperyment. Jedną z uczestniczek spotkania uprzedził publicznie, że zostanie oszukana – tu i teraz, i to przez niego na oczach wszystkich obecnych. Podała mu swój numer telefonu, zadzwonił i zaczął z nią prowadzić dialog, jaki z reguły prowadzą oszuści.

 

– Dzień dobry, nazywam się aspirant Iksiński, dzwonię z komendy takiej a takiej. Proszę pani, dlaczego pani wezwań nie odbiera? – Jakich wezwań? – kobieta jest zaskoczona. – Wysyłamy do pani wezwania, bo były dwa włamania na pani konto, ktoś podrobił pani dowód osobisty, chcą panią okraść, a pani nic z tym nie robi? Ignoruje pani wezwania, a przecież to jest zbyt poważna sprawa. Mi nie zależy na tym, to są pani pieniądze, ale…

 

– Jakie pieniądze? – Ma pani pieniądze? Bo mamy informacje, że jacyś oszuści bankowi próbowali pani zabrać pieniądze. – No mam pieniądze. – Ile pani ma tych pieniędzy? – 50 tys. zł. – No właśnie, 50 tys. zł. Podjęto już dwie próby włamania. Jak pani ma na imię? – Małgorzata. – Pani Małgorzato itd.

 

– A przecież ta kobieta wiedziała, że będzie oszukiwana – mówi aspirant Koniuszy. – Wywołałem w niej uczucie strachu. Przekonałem, że pieniądze są zagrożone. Była skonsternowana. Szybko dowiedziałem się, że ma środki i ile ich jest. W zasadzie ujawniła mi wszystko, co było potrzebne. Za chwilę mógłbym je od niej wyciągnąć.

 

Zasada jest podobna. Różnią się szczegóły. W Lublinie mężczyzna podający się za policjanta mówił, że podczas akcji przy ul. Leśnej znaleziono sfałszowany przez przestępców dowód osobisty rozmówczyni. – Ktoś chce panią okraść! – tłumaczył dalej. – Ma pani złoto? Coś cennego? Starsza pani powiedziała wszystko jak na spowiedzi. Konwersację przerwała dopiero opiekunka z MOPR.

Ciąg dalszy takiej rozmowy przybiera różne formy: biżuterię trzeba szybko oddać na przechowanie, żeby ją ochronić przed planowanym napadem. A banknoty – po to, by je oznaczyć specjalnym proszkiem, który pomoże złapać złodzieja. Albo by spisać numery czy obfotografować. To, rzecz jasna, pozwoli uratować majątek.

 

Kto za tym stoi

Osobną podgrupą oszustw „na policjanta” – dla wielbicieli adrenaliny – jest udział w tajnej operacji policji: – Jestem policjantem, pani pieniądze są zagrożone, prowadzimy akcję w celu zatrzymania oszustów bankowych. Pieniądze przyszłych ofiar, jako wcześniej specjalnie oznaczone, mają służyć za przynętę.

Złapała się na to pani z Warszawy. Oddała na „akcję specjalną” okrągły milion złotych. Przez dwa tygodnie sukcesywnie przekazywała środki (tyle trwały operacje likwidacji lokat i inwestycji kapitałowych). Osobiście tramwajem wiozła 30 tys. zł, żeby je przekazać „panu komisarzowi”.

– Ofiary działają w jakimś amoku – mówią policjanci, którzy namierzyli grupę „pana komisarza” w trakcie operacji okradania milionerki. Gdy wiozła w reklamówce ostatnie 200 tys., była już obserwowana. Funkcjonariusze widzieli, jak oddała pieniądze czekającemu na ulicy 21-latkowi na hasło „komisarz Kowalski”. Kilka minut później zatrzymali go z reklamówką w ręku. Gdy do kobiety do domu przyjechał prawdziwy policjant i opowiedział o oszustwie, długo mu nie wierzyła.

 

– Ludzie nie widzą twarzy, legitymacji. Mimo to oddają swoje pieniądze. Na polecenie wyrzucają je przez okno, zostawiają w śmietnikach czy – jak ostatnio – 100 tys. na murku. W tej chwili ten rodzaj przestępstw to ogromny przemysł dający milionowe zyski – mówi Koniuszy.

 

W prokuraturze okręgowej na warszawskiej Pradze toczy się wiele śledztw w sprawie tych oszustw. Wyraźnie widać wspólny model działania grup. Liczą zwykle po kilkanaście osób. Według ustaleń prokuratury kierownictwo znajduje się poza granicami kraju. Kontakty, połączenia telefoniczne i przepływy pieniędzy prowadzą do Wielkiej Brytanii. Stamtąd idzie sygnał dla osoby będącej w Polsce do rozpoczęcia oszukańczej operacji. Zlecenie odbierają „logistycy”, którzy organizują, a potem koordynują operacje w kraju. Oni też odpowiadają za końcowy efekt, czyli wysyłkę pieniędzy za granicę. I tylko oni mają kontakty z „kierownictwem” i wydają dyspozycje niżej. Podlegają im „telefoniści” – jako łowcy przyszłych ofiar – i „werbownicy” organizujący „odbieraków”, czyli ludzi, których zadaniem jest pobór pieniędzy od ofiar.

 

Podstawowe zadanie spoczywa na „telefonistach”. To oni podchodzą ofiary. Ich zadaniem jest ciągłe dzwonienie. Wiszą na słuchawkach od godz. 8 do 16 non stop. Jak wyjaśniają policjanci, psychologiczne umiejętności „telefonistów” biorą się z doświadczenia. Dzięki stałym rozmowom wyczuwają, co działa na potencjalne ofiary. Z telefonu na telefon korygują, poprawiają przekaz. Stąd wysoki dar przekonywania i skuteczność. Podczas jednej z akcji policjanci mokotowscy znaleźli „dziuplę” – tylko nie na samochody, ale na telefony. Przestępczą „centralę telefoniczną” – specjalnie wynajęte mieszkanie do dzwonienia. W środku znaleziono laptop, masę notatek z numerami telefonów i górę komórek, w większości na zagraniczne karty. Sposób wyszukiwania ofiar rozszyfrowano na podstawie billingów: numery wybierane były po kolei. Szereg cyfr i zmiana końcówki – 1, 2, 3 itd. Potem zmiana przedostatniej cyfry i znowu 1, 2, 3.– Próbują po kolei każdy wariant – tłumaczy policjant. Idzie masówka, setki połączeń – uda się albo nie.

 

Kto za to płaci

„Werbownik” organizuje „odbieraków” – to najniższy szczebel w strukturze. Prokuratorzy nazywają ich mięsem armatnim, bo najczęściej wpadają, dlatego na tych stanowiskach jest duża rotacja. Dostają zwykle ok. 500 zł od jednej odebranej paczki z pieniędzmi. Często jest tak, że „odbierak” nigdy nie widzi na oczy swojego „werbownika” – został zatrudniony przez telefon, a gotówkę ma zostawić w wyznaczonym miejscu, np. w śmietniku. Dlatego tropy zwykle urywają się na „odbierakach”. Dzień wcześniej dostają od „werbownika” informację o miejscu i czasie odebrania pieniędzy. „Telefonista”, który prowadzi ofiarę do miejsca przekazania pieniędzy, zdobywa od niej samej informacje o jej wyglądzie, ubiorze – i od razu przekazuje je „odbierakowi”. Po zdobyciu pieniędzy „odbierak” przekazuje je „werbownikowi”. Ten zdobytą gotówkę przekazuje „logistykowi”, a on z kolei ludziom, których zadaniem jest wysyłanie ich, zwykle przez Western Union, przekazami gotówkowymi dalej do Wielkiej Brytanii.

 

Na podstawie zdjęć z monitoringu udało się aresztować mężczyznę, który odebrał od taty Hanny 150 tys. zł. Śledczym tłumaczył, że znalazł informację o pracy dla kuriera na portalu ogłoszeniowym. Mówił, że to była jego pierwsza akcja i kiedy zobaczył, o co chodzi, to nie przyjął kolejnego zlecenia. „Odbieraków” szuka się przez ogłoszenia czy znajomych. Tak było z dwoma 17-letnimi licealistami spod Warszawy, którzy wpadli przy odbieraniu 45 tys. zł. Siedzą w areszcie. Zwerbował ich kolega nowo poznanej dziewczyny. Spytał, czy chcieliby mieć kasę. Dawał po 1,5–2 tys. za jedno odebranie pieniędzy. Wsiadali w taksówkę, jechali pod wskazany bank, podchodzili do pokrzywdzonej, przedstawiali się jako policjanci, brali kopertę, wsiadali do taksówki, jechali we wskazane miejsce i oddawali je swojemu „werbownikowi”. „Werbownik” też wpadł. Wszystkim grozi kara za oszustwo – do ośmiu lat więzienia. Prokuratura stoi na stanowisku, że także „odbierak” bierze udział w oszustwie. Ich zatrzymania idą w setki. Szefowie są daleko. Liczą zyski.

Pozostałe informacje

05 grudnia 2024
Byliśmy tam! 3 grudnia 2024 r. w Małej Hali TAURON Areny Kraków odbył się wyjątkowy koncert z okazji Międzynarodowego Dnia Osób z Niepełnosprawnościami. Wspólnie z mieszkańcami Krakowa świętowaliśmy ten dzień
03 grudnia 2024
3 grudnia – Międzynarodowy Dzień Osób z Niepełnosprawnościami. Ten dzień został ustanowiony przez Organizację Narodów Zjednoczonych w 1992 roku, by zwrócić uwagę na prawa osób z niepełnosprawnościami, ich potrzeby, wyzwania
26 listopada 2024
Kochani! Mamy kolejną świetną wiadomość! Nasza niezastąpiona ekspertka, Pani Karolina, ponownie zagościła na antenie Radia Kraków. Tym razem temat audycji dotyczył niezwykle ważnej kwestii: „Gdy dom pomocy społecznej staje się
26 listopada 2024
Pomóżcie nam stworzyć magiczne Święta dla naszych podopiecznych! Fundacja na Rzecz Chorych na SM im. bł. Anieli Salawy co roku organizuje Spotkania Wigilijne dla osób z niepełnosprawnościami oraz wykluczonych społecznie.
18 listopada 2024
Drodzy Podopieczni, Serdecznie zapraszamy Was na Spotkanie Wigilijne Prezydenta Miasta Krakowa z osobami z niepełnosprawnościami oraz członkami organizacji pozarządowych. Spotkanie odbędzie się 17 grudnia 2024 roku o godzinie 12:00 w
18 listopada 2024
   Nasza Pani Prezes, Dorota Stopa, miała przyjemność uczestniczyć w prelekcji dla studentów I roku studiów magisterskich na kierunku Praca Socjalna na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Wraz z
08 listopada 2024
Drodzy Przyjaciele! Z przyjemnością dzielimy się informacją, że nasza ekspertka – Pani Karolina – wzięła udział w audycji Radia Kraków pt. „Jaka jest różnica między DPS-em a ZOL-em?” https://www.radiokrakow.pl/audycje/jaka-jest-roznica-miedzy-dps-em-a-zol-em/ Zachęcamy
23 października 2024
Wspieramy się jak rodzina - razem dla osób chorych na SM! Dwa lata temu w Zabrzu otwarto pierwszy w Polsce kompleksowy ośrodek dla chorych na stwardnienie rozsiane (SM). Jest to
24 września 2024
Już niedługo nadejdzie czas rozliczeń podatkowych, a to doskonała okazja, aby wesprzeć tych, którzy tego naprawdę potrzebują! Zachęcamy do przekazania 1,5% swojego podatku na *Fundację na Rzecz Chorych na SM
10 września 2024
Dziękujemy za wspólnie spędzony czas podczas PIKniku w Sieprawiu! Drodzy Przyjaciele, Chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w wydarzeniu PIK: Piknik, Integracja, Kultura, które odbyło się w Słonecznym Parku w
03 września 2024
Dziękujemy za wspólnie spędzony czas podczas PIKniku w Sieprawiu! Drodzy Przyjaciele, Chcielibyśmy podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w wydarzeniu PIK: Piknik, Integracja, Kultura, które odbyło się w Słonecznym Parku w
03 września 2024
Drodzy Przyjaciele, Już 8 września spotykamy się na wyjątkowym PIKniku (Piknik, Integracja, Kultura) w Słonecznym Parku w Sieprawiu! Oto szczegóły wydarzenia: Harmonogram dnia: 11:00 – Msza święta w Sanktuarium 12:30

 FUNDACJA 

 NA RZECZ CHORYCH NA SM 

 IM. BŁ. ANIELI SALAWY

KONTAKT

adres:  Kraków, ul. Juliana Dunajewskiego 5

telefony:  12-430-07-58 .:.  661-709-005 

e-mail:  biuro@fundacja-sm.org

Nr KRS: 00000 55578
NIP: 676-001-75-41
REGON: 350571668

SZYBKIE ŁĄCZA

DOKUMENTY

Polityka Prywatności

Statut Fundacji

Sprawozdania

Dokumenty do subkont

Dokumenty zgłoszeniowe do Ostoi

Wszelkie prawa zastrzeżone | Fundacja im. bł. Anieli Salawy © 2022